- To nie było tak, że postanowiliśmy nie wieszać krzyży - tłumaczy dyrektor szkoły podstawowej w nadmorskiej gminie. - Na ścianach nie ma też godła państwowego czy gazetek szkolnych. Jestem zwolennikiem neurodydaktyki i uważam, że im mniej uczniowie i uczennice mają bodźców z zewnątrz, tym lepiej przyswajają wiedzę, mniej Politycy reklamują się i często łamią prawo. "Nie można wieszać ogłoszeń tam, gdzie nam się podoba". Katarzyna Skalska/Fakty po Południu TVN24 Politycy się reklamują i często łamią prawo. "Nie można wieszać tam ogłoszeń tam, gdzie nam się podoba". Prekampania trwa. Są plakaty, są banery - a na nich politycy. Formalnie nie Nie ma reguł i wymogów, jak powinny wyglądać skrzynki na listy. Oczywiście w bloku, bez wyraźnej potrzeby i zgody wspólnoty/zarządu nie można wieszać swoich własnych skrytek, ale już w obrębie własnej działki panuje wszelka dowolność wzorów i kolorów. Podsumowując, umieszczenie krzyża nad drzwiami nie jest jedyną opcją dla osób pragnących wyrazić swoją wiarę lub duchowość. Istnieje wiele innych symboli religijnych, które można umieścić nad drzwiami, takich jak mezuzah, Om czy mandala. Bez uzyskania zgody właściciela czy administratora nie można wieszać plakatów i haseł wyborczych na ścianach budynków, wiaduktach, przystankach komunikacji publicznej, tablicach i słupach ogłoszeniowych, ogrodzeniach, latarniach, urządzeniach energetycznych, telekomunikacyjnych i innych. Plakatów wyborczych nie można łączyć Z badania przeprowadzonego w 2015 roku przez Pawła Dobrosielskiego, Piotra Majewskiego i Justynę Nowak wynika, że obrazki tego typu kojarzy aż 65 proc. dorosłych Polek i Polaków. Reklama 6XLYr. Prezydent RP Andrzej Duda, premier Mateusz Morawiecki i marszałek Sejmu Elżbieta Witek zapowiedzieli swój udział, w rozpoczynającym się jutro XXX jubileuszowym Krajowym Zjeździe Delegatów NSZZ "Solidarności" w Zakopanem. Rozpoczął się zjazd "Solidarności" w Zakopanem. Na mszy świętej ważne osobistości (zdjęcia) W dniach 26-27 maja niemal 300 delegatów, którzy stanowią najwyższą związkową władzę wykonawczą, zjawi się w Zakopanem, aby podejmować kluczowe decyzje. Żeby uczcić to wydarzenie, na krzyżu na Giewoncie zawisła flaga "Solidarności". - Dobrze wiemy, jakie są przepisy prawa o zabytku. Oczywiście nie mogliśmy tej flagi tam zostawić, choć chcielibyśmy. Więc na chwilę przypięliśmy ją, zrobiliśmy zdjęcia i zdjęliśmy. Flaga jest z nami z powrotem - powiedziała Tygodnikowi Solidarność Edyta Odyjas, przewodnicząca MOZ Pracowników Sądownictwa i Prokuratury NSZZ „Solidarność”. oprac. r/ NSZZ "Solidarność" Tak, Krzyż jest wpisany w życie człowieka. Kto próbuje usunąć go ze swojego życia, nie zna prawdy ludzkiej kondycji. Tak jest! Jesteśmy stworzeni do życia, ale nie możemy usunąć z naszej indywidualnej historii cierpienia i trudnych doświadczeń. Rozpowszechniona dziś powierzchowna kultura, która przypisuje wartość tylko temu, co ma pozór piękna i co sprawia przyjemność, chciałaby wam wmówić, że trzeba odrzucić Krzyż. Ta moda kulturowa obiecuje sukces i szybką karierę, nakłaniając do realizacji własnych dążeń za wszelką cenę; zachęca do nieodpowiedzialnego przeżywania płciowości i do życia pozbawionego celu, wyzbytego szacunku dla innych. Otwórzcie oczy, młodzi przyjaciele: to nie jest droga prowadząca do radości i do życia, ale ścieżka wiodąca w przepaść grzechu i śmierci. Jezus mówi: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je." (Mt 16, 24-25) Jeżeli Krzyż zostaje przyjęty, przynosi zbawienie i pokój. Bez Boga Krzyż nas przygniata; z Bogiem daje nam odkupienie i zbawienie. Weź Krzyż!, przyjmij go, nie pozwól, aby przygniotły cię wydarzenia, ale z Chrystusem zwyciężaj zło i śmierć! Jeżeli z Ewangelii Krzyża uczynisz program swojego życia, jeżeli pójdziesz za Chrystusem aż na Krzyż, w pełni odnajdziesz samego siebie! Jan Paweł II, podczas spotkania z młodzieżą na placu św. Jana na Lateranie, Ojciec wracając od rzeźbiarza niósł metrowej wysokości krzyż. Obok niego nadciągając nogi kroczył jego sześcioletni synek. Zmierzali do swojego niewielkiego domku, który wybudowali pod lasem, mając na uwadze rodzinny odpoczynek w czasie wakacji i ferii. Obserwował ich sąsiad, który na drugiej działce wykańczał już swój domek i cieszył się perspektywą wygodnego i beztroskiego życia z dala od wielkiego miasta. Kiedy przechodzili obok niego, zdziwiony zapytał: - A po cóż taki wielki krzyż niesiesz do domu? Ojciec powiedział: - Bo jeśli go nie wniosę to sam przyjdzie. Ot krótka sąsiedzka wymiana zdań, o której się szybko zapomina. Upłynęło kilka miesięcy. Pogotowie odwiozło sąsiada prosto na stół operacyjny. Wtedy mały synek przypomniał sobie słowa wypowiedziane przez ojca: - Tato miałeś rację, sąsiad nie wniósł krzyża do domu, to krzyż sam do niego przyszedł. To wydarzenie mówi o dwóch postawach wobec nieszczęścia. Jedna to postawa zamkniętych oczu, ucieczka w iluzję, tęsknotą za możliwością życia bez cierpienia. Postawa częsta, ale tragiczna, bo zawsze kończy się wielkim rozczarowaniem. Na ziemi nie da się stworzyć szczęśliwego domu, do którego nie ma wejścia cierpienie. Jeśli jawi się ono jako nieproszony gość, zwiastuje rozpacz. Druga postawa jest otwarta na przyjęcie krzyża i złączenie go z codziennym życiem. To umiejętność budowania szczęśliwego domu, w którym jest miejsce na cierpienie. Wówczas ono nie stanowi zaskoczenia, ale gdy przyjdzie jest traktowane jako honorowy gość, z którym człowiek się liczy. Postawa ta promieniuje pokojem. Wielki nasz rodak, Jan Paweł II znał moc Krzyża, jego wymiary i konkretny kształt, który nosił na swoich barkach długie lata. Krzyż jest najcięższy kiedy jest niewiadomą, gdy nie przyjmujemy i wykluczamy go ze swojego życia. Jeśli go akceptujemy jest nam łatwiej, mobilizujemy siły i umiejętnie przyjmujemy Krzyż, aby sprostać zadaniu jakie daje Bóg. Znamy wiele zdjęć papieża Jana Pawła II przyciskającego do swojego serca Krzyż Chrystusa. Z biegiem wieku słabły jego siły, nasilała się choroba, ale jego moc i siła wiary wnosiła w tłumy potężną nadzieję. Niósł za życia Krzyż i z Krzyżem umierał. W piątą rocznicę śmierci Jana Pawła II, która w tym roku przypada w Wielki Piątek przypomnijmy sobie tą siłę i moc zachowaną w jego pięknych słowach, a znak Krzyża jako głębię wiary, nadziei i miłości Chrystusa. Krzyż to znaczy: oddać swe życie za brata, aby wraz z jego życiem ocalić własne. Krzyż znaczy: miłość silniejsza jest od nienawiści i od zemsty, lepiej jest dawać, aniżeli brać, angażowanie się jest skuteczniejsze od czczego stawiania żądań. Krzyż znaczy: miłość nie zna granic - rozpocznij od tych, którzy są najbliżej ciebie, i nie zapominaj o tych, którzy są najdalej. Jan Paweł II Wiedeń, 1983 r. Wielki Piątek to szczególna zaduma nad tajemnicą Krzyża i mądrym do niego podejściem. Jezus Chrystus dał nam przykład, jak dobrowolnie wyciągnąć ręce po Krzyż i znosić cierpienie. Jednocześnie ukazał, że tu na ziemi nie można obejść Krzyża, nie można od niego uciec. Szczęśliwy kto to zrozumie!. Walka z chorobą jest słuszna, ponieważ zdrowie jest darem Bożym. Lecz zarazem ważne jest, by umieć odczytać plan Boga, kiedy cierpienie puka do drzwi naszego życia. Dla nas wierzących kluczem do odczytania tej tajemnicy jest Krzyż Chrystusa. Słowo Wcielone nie odgrodziło się od naszych ludzkich ograniczeń, przyjęło je całkowicie na siebie na Golgocie. Odtąd cierpienie nabrało sensu, który czyni je szczególnie cennym. Od tego momentu cierpienie, każdy jego przejaw, nabiera nowego i specyficznego znaczenia, gdyż staje się uczestnictwem w zbawczym dziele Odkupiciela. Nasze cierpienia nabierają wartości i pełnego znaczenia jedynie wtedy, gdy są włączone w Jego mękę. Przeżywane w świetle wiary, stają się źródłem nadziei i zbawienia. Jan Paweł II Spotkanie z chorymi, Nieść Krzyż za Jezusem oznacza być gotowym do wszelkiej ofiary z miłości do Niego oraz nie stawiać nikogo i niczego przed Niego, nawet najdroższych osób, nawet własnego życia. Wiecie, że przylgnięcie do Chrystusa jest wymagającym wyborem. Jednak to nie sami niesiemy Krzyż. Przed nami idzie On... Jan Paweł II Loreto, I my znajdujemy się dziś w samym centrum dramatycznej walki między "kulturą śmierci" i "kulturą życia". Ale blask Krzyża nie zostaje przesłonięty przez ten mrok - przeciwnie, na jego tle Krzyż jaśnieje jeszcze mocniej i wyraźniej, jawi się jako centrum, sens i cel całej historii każdego ludzkiego życia. Jan Paweł II Evangelium vitae, 50 Nie dziwcie się jeśli na waszej drodze spotkacie Krzyż. Czyż Jezus nie powiedział do swoich uczniów, że ziarno pszenicy musi wpaść w ziemię i obumrzeć, aby wydać owoc? (J 12, 23-26) Wskazał w ten sposób, że Jego życie ofiarowane aż do śmierci stanie się urodzajne. Wiecie to: po zmartwychwstaniu Chrystusa nigdy więcej śmierć nie będzie ostatnim słowem. Miłość jest silniejsza od śmierci. Jan Paweł II Watykan, 2004 Niech nie zostanie udaremniony Krzyż Chrystusa, bo jeśli udaremnia się Krzyż Chrystusa, człowiek zostaje pozbawiony korzeni i nie ma już przyszłości; jest zniszczony! To jest nasze wołanie u kresu XX wieku. Jest to wołanie Rzymu, wołanie Konstantynopola, wołanie Moskwy. I wołanie całego chrześcijaństwa: obu Ameryk, Afryki, Azji, wszystkich. Jest to wołanie nowej ewangelizacji. Jan Paweł II List Apostolski Orientale Lumen W miarę jak upływają lata mądrość Krzyża staje się dla wielu ludzi bardziej czytelna. Znacznie łatwiej żyć temu, kto liczy się z możliwością Krzyża w swoim życiu, niż temu kto tą możliwość wyklucza i nieustannie ucieka przed Krzyżem. Człowiek liczący się z Krzyżem cieszy się, że go nie ma i nie dziwi się gdy jest. Ten, kto ucieka ciągle martwi się by go nie dosięgnął a jeśli się tak staje pogrąża się w nieszczęściu. To nieprawda, że wiara słabnie kiedy człowiek traci swoje szczęście a w jego życie wnika choroba, cierpienie. Aby życie mogło się wypełnić musimy przeżyć i zrozumieć sens naszego cierpienia. Tylko w cierpieniu naprawdę dojrzewamy! Krzyż, "stanowi najgłębsze pochylenie się Bóstwa nad człowiekiem. Krzyż stanowi jakby dotknięcie odwieczną miłością najboleśniejszych ran ziemskiej egzystencji człowieka" (Dives in misericordia, 8). Homilia podczas konsekracji Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach, 2 April 2010WIESŁAWA Łatwo sobie wyobrazić, jak trudno pogodzić się z tym, co ich spotyka. Wystarczy zamknąć oczy i próbować się poruszać. Dlatego pielgrzymka osób niewidomych jest zawsze wyjątkowa. W tym roku spotkali się oni u stóp Matki Bożej Bolesnej w Chełmnie, 40 km na północ od Torunia. Czy pan Janusz wie, że niebo nad Chełmnem jest dziś stalowoszare, a kosmyk jego siwiejących włosów odstaje zadziornie od reszty? Może szepnie mu o tym na ucho żona, chociaż... czy to istotne? Dla mnie tak. Oko czujnie rejestruje napływających pielgrzymów − ich żółte chusty promieniują słonecznym ciepłem. Ktoś dojada kanapkę, jakaś dłoń wędruje ku innej w geście powitania, niektórzy szczelniej otulają się kurtkami. A on od ponad 20 lat nic nie widzi, choć − jak podkreśla − właśnie wtedy, kiedy opadła czarna kurtyna, przejrzał naprawdę... Jezus pociesza również nas − Traciłem wzrok powoli. W 1976 r. przeszedłem na rentę, a od ponad dwudziestu lat nie widzę całkowicie. Straciłem wzrok fizycznie, natomiast przejrzałem... Modliłem się o to podczas pieszej pielgrzymki z Torunia do Częstochowy. To znaczy − nie modliłem się o odzyskanie wzroku. Tylko myślałem: "Panie, spraw, bym przejrzał". I... chyba przejrzałem. Nie widząc fizycznie, przejrzałem. Stałem się innym człowiekiem. Utrata wzroku uzmysłowiła mi, że ważniejsze są inne wartości − te duchowe. Myślę, że nigdy bym się tak nie zrehabilitował, gdyby nie głęboka wiara w to, że Chrystus jest ze mną. Że nigdy nie jestem sam w tej ciemności... Pan Janusz to zaprawiony w bojach pielgrzym − zjeździł już kawał Polski, a i przeszedł niemało. Częstochowa, Mokre, Rywałd. Pielgrzymka do Chełmna to − po zjazdach w Gostyniu i Łomży − trzecie spotkanie w ramach Ogólnopolskiej Pielgrzymki Osób Niewidomych i Niedowidzących. − Żałuję, że dopiero trzeci raz. Dlaczego? Bo tu doświadczam bliskości tych, którzy mają podobne zainteresowania, podobne "czucie duchowe", podobne problemy. Jest mi o wiele łatwiej uwierzyć w drugiego człowieka... Żona Krystyna potwierdza. − Mąż uwierzył w siebie, gdy poszedł na pielgrzymkę do Częstochowy. Zresztą, cały czas jest w drodze. Kieruje się modlitwą - dodaje. No i jeszcze poezja. Odskocznia. Wtedy człowiek "zaczyna żyć w innym wymiarze". Poetyckie jest to widzenie świata pana Janusza. Nawet wtedy, kiedy podczas pielgrzymiej Drogi Krzyżowej rozważa stację ósmą. − Pan Jezus pociesza płaczące niewiasty. Pan Jezus pociesza również nas. Może, idąc przez to ociemniałe życie, płaczemy nad swoją ślepotą. Nad tym, że musimy nieść taki ciężki krzyż. Chociaż ja uważam, że on wcale nie jest ciężki. Ile razy mi się zdarzyło, że − stukając o chodnik białą laską − szedłem zbyt szeroko. Bo to idę ja. Niosę swoje brzemię i... wszyscy z drogi! A jednak nie. Zastanów się. Przecież inni też mają prawo iść tym chodnikiem. Przecież inni też niosą swój krzyż, którego ty nie widzisz... Bez zbędnych słów Ks. dr Andrzej Gałka, profesor warszawskiego seminarium i rektor kościoła św. Marcina, dwoi się i troi. Chciałby do każdego podejść, zamienić choć słowo, podziękować za obecność. Liczną, bo dwa tysiące pielgrzymów to nie byle co! − Wiara jest światłem. Bez dwóch zdań! Bóg pokazuje najwłaściwszą drogę. Trzeba się Go trzymać. Iść za Nim z ufnością. Położyć dłoń na Jego ramieniu. On poprowadzi. I − paradoksalnie − ociemniali widzą to lepiej niż my. Tak odczuwana wiara daje siłę na każdy kolejny dzień. A bunt? Oczywiście, zdarza się. Pojawia się częściej u ludzi młodych, którzy powoli tracą wzrok i mają świadomość, że nadejdzie chwila, kiedy zginie nawet ten ostatni przebłysk światła. Abraham. To dla ks. Gałki − krajowego duszpasterza niewidomych − przykład zawierzenia wbrew nadziei. Kierunek wyznaczają też słowa św. Pawła, który zalecał, by "umacniać siebie nawzajem". − Ci ludzie tak chętnie się spotykają, bo chcą się razem modlić i poczuć siłę wspólnoty. Poza tym pielgrzymi − dzięki zaangażowaniu proboszczów − mieszkają u rodzin w parafiach. To kapitalne doświadczenie! Dla obu stron. Ludzie, goszcząc ich pod swoim dachem, przestają narzekać. Uśmiechnięty niewidomy? To tak też można? Zresztą, ja sam wiele się od nich nauczyłem. Moja wiara dojrzewa i wzrasta. Ciągle na służbie Siwy, elegancko ubrany, stateczny pan po osiemdziesiątce. Mecenas Władysław Gołąb utracił wzrok w listopadzie 1944 r. na skutek wybuchu miny. Zdążył skończyć szkołę podstawową. Po wojnie w Łodzi, dokąd przyjechał z rodzinnego Sulejowa, spotkał wybitnego społecznika Józefa Buczkowskiego − założyciela i kierownika szkoły dla niewidomych. − To właśnie Józef Buczkowski dał mi podstawy rehabilitacji. Nauczyłem się brajla i pisania na maszynie czarnodrukowej. Ukończyłem szkołę średnią i studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Łódzkiego. W 1955 r. zdałem egzamin i uzyskałem uprawnienia adwokata − jako pierwsza osoba niewidoma w Polsce. Zawodowo pracowałem do roku 2005. A społecznie... działam do dziś. Bo Józef Buczkowski nauczył mnie czegoś więcej − służby drugiemu człowiekowi. Pod koniec lat 40. mecenas po raz pierwszy pojawił się w Laskach. Potem odwiedzał to miejsce wielokrotnie. Poznał Matkę Różę Czacką. − Matka zawsze podkreślała, że ślepota jest darem, a nie przekleństwem − wspomina. Mecenas Gołąb od roku 1975 piastuje stanowisko prezesa Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach. − Każda pielgrzymka jest umocnieniem. Nie tylko dla nas, ale dla innych ludzi i kapłanów, którzy doświadczają, że nie jesteśmy biedni i pokrzywdzeni. Umiemy się modlić. Umiemy żyć. Wśród pielgrzymów i duszpasterzy nie sposób nie zauważyć brązowych habitów franciszkanek służebnic Krzyża z Lasek. Siostra Radosława, od dwóch miesięcy matka generalna, mówi z uśmiechem: − Praca z niewidomymi to błogosławieństwo! Służąc im, służymy samemu Jezusowi! Matka Róża zostawiła nam cenną wskazówkę − tylko wiara może pomóc ociemniałemu pokonać próg każdego kolejnego dnia... Wedle statystyk Polskiego Związku Niewidomych w naszym kraju żyje ok. 80 tys. osób z niepełnosprawnością wzroku. Nie mieszkają za górami, za lasami. Są tuż obok. Może za ścianą? Przed chełmińską Pietą 27 lipca 1957 r. u wrót Jasnej Góry stanęła rzesza czterech tysięcy niewidomych wraz z przewodnikami. Mszę św. przed cudownym wizerunkiem odprawił kard. Stefan Wyszyński. Już wówczas, podczas tej pierwszej pielgrzymki, zrodziła się myśl stworzenia krajowego duszpasterstwa niewidomych. W marcu 1959 r. prymas Polski powołał pierwszego duszpasterza − ks. Tadeusza Fedorowicza. Na przełom lat 50. i 60. przypada tworzenie się duszpasterstw diecezjalnych − jednym z pierwszych był ośrodek bydgoski. − Legendarny krajowy duszpasterz niewidomych o. Bruno Pawłowicz uważał, że działalność duszpasterstwa powinna zmierzać nie tyle do pogłębienia wiedzy religijnej, ile wiary. Wspólnota skutecznie chroni niewidomych przed poczuciem osamotnienia, pomaga w zbudowaniu właściwej postawy wobec siebie i otoczenia. Postawy gotowej na przyjęcie krzyża niepełnosprawności − podkreśla ks. Piotr Buczkowski. Duszpasterz niewidomych diecezji bydgoskiej często powtarza słowa swoich podopiecznych: "Dopóki jest światło, jest nadzieja...". Od pamiętnego roku 1957 są organizowane spotkania pielgrzymkowe. Za każdym razem w innym sanktuarium maryjnym na terenie kraju. W tym roku pątnicy spotkali się u stóp Matki Bożej Bolesnej, zwanej chełmińską Pietą. - Zaakceptowanie cierpienia przez człowieka, zwłaszcza tracącego wzrok, jest bardzo trudne. Można powiedzieć, że to doświadczenie hiobowe. Ważne jest, aby na drodze tych osób stanął ktoś, kto byłby taką Weroniką gotową do wytarcia potu z czoła. To również jedno z zadań duszpasterstwa. Zadanie kapłanów, przewodników, przyjaciół - dodał ks. Piotr Buczkowski. Dzisiaj spotkaÅ‚em siÄ™ z opiniÄ… bardzo podobnÄ… do tej przytoczonej w tym felietonie, iż zrobi to wiÄ™cej zÅ‚ego niż dobrego, że to jest wandalizm. Przyznam szczerze, użycie sÅ‚owa „wandalizm” w stosunku do zwieszenia flagi na pomniku jest dosyć smutne, szczególnie gdy pada z ust sÅ‚owo „wandalizm” ma negatywny wydźwiÄ™k, w dyskursie publicznym niedawno byÅ‚ używany przez niektórych polityków (z obu stron) do spotÄ™gowania wydźwiÄ™ku jako iż jest to coÅ› z czym trzeba walczyć, podczas gdy sama flaga w żaden sposób nie niszczy pomnika, dodaje do niego nowe znaczenie. TakÄ… flagÄ™ można bardzo Å‚atwo usunąć. Wszelkie definicje sÅ‚owa wandalizm nie potwierdzajÄ… podobnego znaczenia wandalizmu jak dodawanie flagi do pomnika bez jego sprawa, iż taki akt spowoduje nienawiść w stronÄ™ osób LGBT od tych, którzy nie majÄ… jakiegoÅ› zdania. W mojej opinii jest to okropne spÅ‚aszczenie myÅ›lenia, zakÅ‚ada ono że pokojowy aktywizm dodajÄ…cy jedynie wartość do dyskursu jest czymÅ› godnym pogardy gdyż bardziej szkodzi niż pomaga, otóż nie. Podobnie jak zauważa autor zalinkowanego tekstu, takie akcje sÄ… krÄ™gosÅ‚upem zmiany dialogu w spoÅ‚eczeÅ„stwie, to one wprowadzajÄ… zmianÄ™ w myÅ›leniu, tÄ™ która jest obecnie tak potrzebna. Aktywizm nie opiera siÄ™ wyłącznie na zarejestrowanych w urzÄ™dzie marszach wyrażajÄ…cych poparcie dla danej sprawy. Aktywizm spoÅ‚eczny objawia siÄ™ w dziesiÄ…tkach innych akcji, takich jak ta. Nie można jedynie patrzeć jak to ludzie mogÄ… odebrać tÄ™ akcjÄ™ negatywnie, ta akcja utrwala w spoÅ‚eczeÅ„stwie „Ci ludzie istniejÄ…, też tutaj chcÄ… żyć, ta przestrzeÅ„ publiczna też należy do nich”. Ci, którzy sÄ… jednej opinii zawsze wykorzystajÄ… jakÄ…kolwiek okazjÄ™ do oczerniania caÅ‚ej sprawy, ale nie należy nigdy poddać caÅ‚ej sprawy tylko z tego powodu, aktywizm spoÅ‚eczny jest rzeczÄ… dobrÄ….Tekst komentarza dedykujÄ™ wczeÅ›niej wspomnianemu znajomemu, jako iż wiem że czyta r/polska. Najlepsza odpowiedź Powiedz jej że prawidłowo powinien wisieć nad oknem a nie nad drzwiami. Nie wiem kto wymyślił to z tymi drzwiami. Kiedyś katechetka nam to tłumaczyła na religii, ale dokładniej nie pomogę, bo od dobrych 15 lat jestem niewierzący. Odpowiedzi :-) odpowiedział(a) o 21:40 Jeden nad drzwiami starczy, nie wiem gdzie miałbyś powiesić drugi blocked odpowiedział(a) o 08:26 Jak dla mnie jeden wystarczy. Może wytłumacz mamie, że niewiem... czujesz się niekomfortowo xD? U mojej babci (wiadomo, babcia) są krzyże we wszystkich pokojach, ale nie mogłam spać u babci w swoim pokoju (mam dwa pokoje, jeden u siebie w mieszkaniu i jeden u babci) bo ten krzyż sprawiał mi straszny dyskomfort ;-; blocked odpowiedział(a) o 18:04 Mekszym odpowiedział(a) o 18:05 EKSPERTPanZapytaj odpowiedział(a) o 19:38 Myślę, że jeden krzyż na pomieszczenie wystarczy. Chodzi o to, by w każdej chwili można można było zobaczyć, jakie zasady w danym domu powinny obowiązywać. Oczywiście Boże zasady. Tam gdzie jest krzyż trudniej o kłótnie, kłamstwa i nieczystość. Człowiek dwa razy się zastanowi. Oczywiście krzyż nie ma być tylko ozdobą. W każdej chwili można odmówić tzw "Akty strzeliste", np "Jezu ufam Tobie". Łatwiej o nich sobie przypomnieć, gdy ma się krzyż przed oczami. Krzyż nad drzwiami jest dobrym miejscem pod tym kątem, że przechodząc przez drzwi zawsze jest okazja, żeby zerknąć na Jezusa. Jest natomiast złym miejscem pod takim kontem, że futrynami zazwyczaj mieszczą się maluteńkie krzyże, o których łatwo zapomnieć. Słyszałem kiedyś jakieś przesądy dotyczące wieszania krzyża nad drzwiami. Chyba miało być to niedobre z jakiś powodów, ale te historie można włożyć między zabobony i chrześcijanie nie powinni się tym przejmować. Ja kupiłem krzyż do pokoju w podziękowaniu za skończony rok studiów. Miałem dwie przeprowadzki, ale ciągle - po latach - ten sam krzyż jest jednym z tych, który wisi w moim aktualnym mieszkaniu. Jeżeli ktoś wstydzi się, żeby postawić lub powiesić krzyż w pokoju, ten powinien chyba trochę podreperować swoją wiarę. Szczególnie ważny krzyż jest podczas codziennej modlitwy. Człowiek codziennie musi sobie przypominać, co w życiu jest najważeniejsze. Uważasz, że ktoś się myli? lub

gdzie nie wieszać krzyża